Spis treści
- adw. TOMASZ SOWA, LL.M.
- +48 22 243 34 75
- kancelaria@sowaip.pl
Zaczyna się prawie zawsze tak samo. Firma zamawia oprogramowanie do określonego celu i przedstawia swoje oczekiwania. Dostawca oprogramowania buduje oprogramowanie, które ma spełnić oczekiwania klienta. Przychodzi do odbioru i okazuje się, że pewnych funkcji nie ma. Inne funkcje są, ale nie działają tak, jak wyobrażał sobie to klient. Coś się nie klika, coś się zawiesza. Logo trochę za wysoko, coś jest trochę za nisko. Przycisk jest w innym miejscu niż chciał klient, etc. W takich sytuacjach zawsze powstają pytania o to, czy oprogramowanie dotknięte jest wadą, a jeżeli tak to kto (i jak) jest odpowiedzialny za jej naprawienie.
Co to jest wada oprogramowania w sensie technicznym?
Uwzględniając standardy inżynierii oprogramowania czym innym jest błąd czym innym wada programu komputerowego.
Zwykle firmy, które zamawiają oprogramowanie posługują się pojęciem „błędu”. Zamawiający widzi, że coś nie działa tak jak sobie wyobrażał, albo że coś nie jest w tym miejscu, w którym jego zdaniem powinno być i zgłasza „błąd”. Tymczasem pojęcie „błędu” należy uznać tutaj za pewien skrót myślowy. Błędem należy bowiem nazywać pomyłkę popełnioną przez człowieka, np. programistę podczas projektowania lub kodowania oprogramowania. W sensie technicznym, kiedy zamawiający zgłasza „błąd” to chodzi mu w istocie o „wadę” oprogramowania. Zgodnie z terminologią ISO/IEC/IEEE 24765:2017(en) – Systems and software engineering — Vocabulary – wada oprogramowania (defect/fault/bug) to manifestation of an error in software, czyli „uzewnętrznienie się błędu w oprogramowaniu”. Można zatem powiedzieć, że to co widzi zamawiający i co rozmija się z jego wyobrażeniem to ewentualnie „wada” oprogramowania, która może wynikać z błędu popełnionego wcześniej.
Do uznania czegoś za wadę oprogramowania w sensie prawnym jeszcze jednak daleka droga.
Co to jest wada oprogramowania w sensie prawnym?
W prawie występują trzy istotne pojęcia zbliżone do pojęcia wady w sensie technicznym. Pierwsze to „usterka” w rozumieniu art. 55 Ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz. U. z 2025 r. poz. 24 z późn. zm.). Drugie to „wada” w rozumieniu art. 556(1) Ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (t.j. Dz. U. z 2025 r. poz. 1071). Trzecie, znacznie mniej oczywiste od dwóch poprzednich, to wada, o której mowa w art. 664 Kodeksu cywilnego (tj. wada rzeczy najętej). Obok nich występuje jeszcze pojęcie „wady prawnej”, ale nie ma znaczenia z punktu widzenia tego wpisu, jako że nie dotyczy ono zagadnień związanych z zarzutami co do nieprawidłowego działania programu komputerowego. To zagadnienie na osobny wpis.
Jako że program komputerowy jest utworem w rozumieniu prawa autorskiego zarzuty co do tego, że nie działa on prawidłowo powinny być w pierwszej kolejności rozpatrywane zgodnie z Ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Jest to bowiem regulacja szczególna w stosunku do ogólnych przepisów Kodeksu cywilnego. Tymczasem wskazana ustawa posługuje się pojęciem „usterki”, ale nie zawiera żadnej definicji tego pojęcia. Ustawa przyznaje zatem zamawiającemu określone roszczenia w sytuacji, gdy program ma „usterki”, ale nie mówi nic na temat tego, czym usterka jest. A jest to kwestia fundamentalna. Aby mówić o odpowiedzialności wykonawcy (twórcy) za usterki należy ustalić w pierwszej kolejności, że to co twierdzi zamawiający o programie jest w ogóle „usterką” w rozumieniu ustawy.
Problem został zauważony przez Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z dnia 17 listopada 2005 r. (sygn. akt VI ACa 372/05) na tle sporu o napisanie książki, który wskazał, że:
przepis art. 55 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, pełniący funkcję podobną jak przepisy kodeksu cywilnego dotyczące odpowiedzialności z tytułu rękojmi za wady fizyczne rzeczy nie zawiera definicji usterki, lecz można przyjąć, że chodzi w nim o usterki odpowiadające wadom fizycznym.
W dacie orzekania przez Sąd Apelacyjny Kodeks cywilny zawierał definicję „wady fizycznej”. Sąd przyjął zatem za nieobowiązującym już dzisiaj przepisem art. 556 k.c., że usterką jest wada zmniejszająca wartość lub użyteczność rzeczy ze względu na cel w umowie oznaczony albo wynikający z okoliczności lub z przeznaczenia rzeczy, jeżeli rzecz nie ma właściwości, o których istnieniu zapewnił zamawiającego, albo jeżeli rzecz została wydana w stanie niezupełnym.
Abstrahując od tego, że oprogramowanie nie jest rzeczą (zob. wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z 23.05.2022 r., XXII GW 512/21, LEX nr 3613809) i że powołany przepis należy stosować jedynie odpowiednio do „usterek” dóbr o charakterze niematerialnym, pogląd Sądu uważam za słuszny. Niemniej jednak przepis art. 556 Kodeksu cywilnego został zmieniony. Dzisiaj Kodeks cywilny nie posługuje się wprost pojęciem wady fizycznej, a pojęciem szerszym tj. „niezgodnością rzeczy z umową”, która obejmuje i dawne wady fizyczne i niezgodności z ustaleniami. Powstaje zatem pytanie czy pogląd sądu jest dalej aktualny, tj. czy przez „usterkę” w rozumieniu prawa autorskiego należy rozumieć wadę fizyczną w rozumieniu przepisów Kodeksu cywilnego sprzed nowelizacji, czy raczej należy uwzględnić rozszerzone i ujednolicone pojęcie „wady”, o którym mowa w art. 556(1) kodeku cywilnego.
Polecane: Umowa licencji na oprogramowanie – Perspektywa softwarehouse’u
Zgodnie z obecnym brzmieniem art. 556(1) k.c.
Art. 5561. § 1.
Wada polega na niezgodności rzeczy sprzedanej z umową. W szczególności rzecz sprzedana jest niezgodna z umową, jeżeli:
1) nie ma właściwości, które rzecz tego rodzaju powinna mieć ze względu na cel w umowie oznaczony albo wynikający z okoliczności lub przeznaczenia;
2) nie ma właściwości, o których istnieniu sprzedawca zapewnił kupującego, w tym przedstawiając próbkę lub wzór;
3) nie nadaje się do celu, o którym kupujący poinformował sprzedawcę przy zawarciu umowy, a sprzedawca nie zgłosił zastrzeżenia co do takiego jej przeznaczenia;
4) została kupującemu wydana w stanie niezupełnym.
Istotne tutaj jest, że ustawa posługuje się tzw. katalogiem otwartym „niezgodności z umową”. Wyliczenie w punktach ma zatem jedynie charakter przykładowy co oznacza w praktyce, że usterki mogą być rozumiane szerzej (w szczególności, gdy umowa stanowi wprost o tym, co powinien mieć, lub czego nie mieć program komputerowy). Takie rozumienie „usterki” – tj. pokrywające się z definicją wady w rozumieniu powołanego przepisu – zdaje się przyjmować (choć niejednoznacznie) A. Wahowska i E. Elmerych w artykule: Konsekwencje istnienia wad oprogramowania przy odbiorach wdrożenia systemu IT (dodatek MoP 20/2020). Na tę chwilę nie ma orzecznictwa, które jednoznacznie potwierdzałoby słuszność tego podejścia. Moim zdaniem należy jednak przyjąć, że zakres pojęcia „usterka” w rozumieniu art. 55 u.p.a. odpowiada stosowanemu odpowiednio pojęciu „wady”, o którym mowa w art. 556 (1) k.c., z zastrzeżeniem, że chodzi o zamówiony program, a umowa obejmuje przeniesienie praw. W przypadku umowy licencji na gotowe narzędzie sprawa na tle orzecznictwa jest bardziej złożona.
Dlaczego? Dlatego, że w przypadku programów komputerowych na które zwykle producent udziela licencji niewyłącznej stosowanie odpowiednio przepisów o rękojmi przy sprzedaży zostało zakwestionowane przez Sąd Okręgowy w Warszawie w wyroku z dnia 23.05.2022 r., XXII GW 512/21, LEX nr 3613809. Zdaniem Sądu stosowanie odpowiednio przepisów o rękojmi do umowy licencji jest nieuprawnione w świetle art. 555 k.c., który nakazuje stosować odpowiednio przepisy o sprzedaży rzeczy do umowy sprzedaży praw. Sąd wskazał, że w następstwie zawarcia umowy licencyjnej nie następuje przeniesienie na rzecz licencjobiorcy autorskich praw majątkowych do oprogramowania i nie dochodzi do sprzedaży praw. Zdaniem Sądu, w moim przekonaniu w drodze dalekiej analogii, bardziej uprawnione jest stosowanie przepisów o najmie rzeczy. Sąd wskazał, że tak jak w przypadku licencji, najemca rzeczy nie uzyskuje prawa wyłącznego (rzeczowego), a jedynie uprawnienie do korzystania z rzeczy cudzej na podstawie stosunku prawnego o charakterze obligacyjnym. Podobne prawo uzyskują licencjobiorcy programu komputerowego, którym nie przysługują autorskie prawa majątkowe (prawa wyłączne) do programu komputerowego, a jedynie uprawnienie do korzystania z cudzych praw własności intelektualnej. Idąc tokiem rozumowania Sądu, art. 664 k.c. posługuje się pojęciem dwojakiego rodzaju wad, a mianowicie pojęciem 1) wady która ogranicza przydatność rzeczy (programu) do umówionego użytku i 2) wady, która uniemożliwia przewidziane w umowie używanie rzeczy (programu). Na tej podstawie Sąd uznał, że wadę polegającą na niedostatecznej wydajności (szybkości) pracy oprogramowania można zakwalifikować jako uniemożliwiającą (w rozumieniu art. 664 § 2 k.c.) przewidziane w umowie stron korzystanie z programu, gdyż wykonawca „był świadomy oczekiwań powoda”.
Polecane: Licencja freeware a licencja shareware – wady i zalety
Czy to oznacza, że „usterka” w rozumieniu art. 55 Ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych powinna być rozumiana odmiennie w zależności od tego, czy strony zawarły umowę przeniesienia autorskich praw majątkowych czy umowę licencji? Na to nie ma na tę chwilę odpowiedzi w orzecznictwie. Wydaje się, że „usterka” oprogramowania (o ile nie została inaczej zdefiniowana w umowie) powinna być jednak rozumiana jednolicie w całym systemie prawa niezależnie od typu umowy i tego, czy program był robiony „na zamówienie”, czy też był „gotowy” w dacie zawarcia umowy (o tym, że art. 55 Ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych w ogóle nie znajduje zastosowania do „gotowych” utworów zob. A. Niewęgłowski [w:] Prawo autorskie. Komentarz, wyd. II, Warszawa 2025, art. 55.) Należy zatem raczej przyjąć, że nie tyle art. 664 k.c. wprowadza własne pojęcie „usterki” w przypadku zawarcia umowy licencji, ile uzupełnia ewentualnie rozumienie pojęcie „wady” w rozumieniu art. 556 (1) Kodeksu cywilnego.
Co to oznacza w praktyce? Oznacza to, że każde zgłoszenie „błędu” przez zamawiającego, czyli „usterki” lub „wady” w sensie prawnym, trzeba zestawić z tym, na co umówiły się strony. Przykładowo, jeżeli program nie zawiera funkcji, którą miał mieć zgodnie z umową, lub jest niezgodny z dokumentacją techniczną, która stanowiła podstawę umowy, to będziemy mówić wtedy o „usterce” lub „wadzie” w rozumieniu powołanych przepisów. Wymaga podkreślenia, że z uwagi na specyfikę projektów IT w teorii jest to znacznie łatwiejsze niż w praktyce. Ilość wzajemnych ustaleń na etapie prac nad projektem znacznie komplikuje możliwość jednoznacznego wskazania tego co rzeczywiście było przedmiotem uzgodnień.
Różne reżimy odpowiedzialności za wady oprogramowania
Ustalenie „usterki” lub „wady” jest pierwszym krokiem do stwierdzenia odpowiedzialności wykonawcy względem zamawiającego. Należy jednak wskazać, że sama odpowiedzialność – nawet w przypadku istnienia wady – może nie być już tak oczywista. Nie zawsze będzie bowiem tak, że zamawiający będzie mógł skorzystać z roszczeń, o których mowa w art. 55 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Nie zawsze też będzie mógł powołać się na rękojmię. Niekiedy zamawiający będzie miał wyłącznie roszczenia wynikające z odpowiedzialności kontraktowej, związane z niewykonaniem lub nienależytym wykonaniem swojego zobowiązania, a one często okazują się niesatysfakcjonujące. Czasami – w przypadku udzielenia licencji – będzie można sięgnąć do przepisów o najmie. Osobnym zagadnieniem są wszelkiego rodzaju gwarancje. Postaramy się omówić to zagadnienie szczegółowo w osobnym wpisie.
Podsumowanie
Ustalenie czy mamy do czynienia z usterką lub wadą oprogramowania w sensie prawnym wymaga szczegółowego zestawienia tego co nie działa tak, jak oczekuje zamawiający, z tym na co umówiły się strony zawierając umowę. Usterkę lub wadę oprogramowania w sensie prawnym, która może stanowić podstawę roszczeń cywilnoprawnych należy rozumieć poprzez odpowiednie stosowanie przepisów o rękojmi, a konkretnie definiujących wady (art. 556 (1) k.c.). Jest to trudny proces, który wymaga szczegółowego prześledzenia umowy, dokumentacji technicznej i wszelkich oświadczeń, które mogą mieć wpływ na wykładnię umowy. W drugim kroku konieczne jest stwierdzenie, czy w związku z usterką lub wadą zamawiającemu przysługują (a jeżeli tak to jakie) roszczenia względem wykonawcy. Cały proces jest złożony i bez wątpienia wymaga współpracy specjalistów IT z doradcą prawnym.
